Czy tu chodzi o maseczki czy szacunek ?
Byłem właśnie w moim ulubionym miejscu, które jeśli chodzi o smak rurek nie ma ze sobą równych. Jak pewnie się domyślacie – chodzi tutaj o Śnieżkę na ul. Bednarskiej. Uwielbiam to miejsce, jego smaki i historię. Bita śmietana w tym miejscu jest… dobra, bo ktoś zarzuci mi, że to reklama, a nie jest to artykuł sponsorowany – jakby miał być, to sam bym go zasponsorował 🙂 Chodzi tutaj jednak o inną rzecz – o człowieka, który stał w kolejce… zajmował ją cały i oczywiście jak można wnioskować po tytule nie miał maseczki. W tym miejscu, gdyby ten serwis miał komentarze, to by się posypały, że autor to idiota bo maseczki nie są potrzebne i to wszystko jest wina rządu, a COVID 19 nie istnieje… ziemia jest płaska, lądowania na księżycu nie było a tak na prawdę wszystko stoi na wielkim, mitycznym żółwiu.
Dlaczego musimy walczyć o wszystko w tym kraju. Dlaczego musimy być zawsze na nie i przewidywać, że ktoś nas specjalnie chce oszukać, ktoś specjalnie chce tłamsić naszą wolność. Ktoś chce nas ograniczać w naszej wolności by osiągnąć jakieś tajne cele. Czy zawsze musimy szukać dziury w całym, obchodzić system. Czy nie możemy czasem się ucieszyć i wykonać co nam zalecają tylko i wyłącznie dla naszego dobra?
Słyszałem o człowieku, który poszedł do lekarza i w poczekalni, ze względu na maseczkę prawie zemdlał… to nie wina jego choroby, lecz maseczki – tak twierdzi. W ramach testów brałem różne maseczki i szedłem na bieżnię. Biegałem na 4 piętro po schodach i nic mi się nie stało – być może to dlatego, że miałem dopasowaną maseczkę do swojej twarzy i nie zatykała mi ona przepływu powietrza. Możliwe, że osoby, które skarżą się na problemy z maseczkami mają właśnie źle dobrany rozmiar, może jej nie piorą, albo mają takie schorzenia, które rzeczywiście przy minimalnym ograniczeniu przepływu powietrza mają poważne problemy zdrowotne. Nikt tego nie neguje. Z resztą dla takich osób, z tego co wiem są wyłączenia także w przepisach. Mnie jednak chodzi o ludzi zupełnie zdrowych, którzy walczą z systemem.
Walka z systemem odbywa się każdego dnia. Sam nie wiem tylko po co – chyba w imię jakiś dziwnie pojętych zasad. Postarajmy się zatem zdefiniować te zasady:
Zasada 1: Najważniejszy jestem ja sam – ta zasada mówi, że świat jest skoncentrowany na mnie i wszystko kręci się tylko wokół mnie. Wielokrotnie słyszałem, teorie, że na pewno inni są wymyśleni, że nie istnieją, tylko ja jestem prawdziwy, dlatego nie muszą się z nikim liczyć i widać, że wiele osób się do tego stosuje
Zasada 2: Jestem za inną opcją polityczną (innym światopoglądem) to nie jest mój rząd, więc nie musze go słuchać. Tym samym wszystko co zdefiniowane w przepisach przez obecną władzę jest złe – oczywiście jeśli mają skorzystać z tarczy albo 500+ to twierdzą, że to ich podatki (no bo w sumie to są)
Zasada 3: Mam wszystko gdzieś, jestem mocny, bogaty itp i nikt nie będzie mi mówił co mam robić – proste
W tym wszystkim chodzi mi o jedną sprawę, dlaczego jesteśmy tak skoncentrowani tylko i wyłącznie na sobie i zupełnie nie patrzymy na kogokolwiek, na jego dobro. Czy ta pogoń za tym, żeby moje ja było na wierzchu ma skutkować zwiększeniem ryzyka zakażenia innych postronnych osób ? Podchodząc do sprawy, że jak kogoś nie znam to ta osoba nie istnieje i skutki jej zarażenia są mało interesujące, to jest zwykły egoizm. Zupełnie inaczej patrzylibyśmy na to, że lekarz pracujący na oddziale covidowym, poszedłby kupić rurki i nie stosował by maski. Od lekarza wymagamy wiele – prawda? Od siebie nic. Może warto to zmienić. Może czas zacząć się zwyczajnie szanować, czas zacząć myśleć o innych, żeby wszystkim smakowały rurki i nikt więcej przez nas nie utracił smaku. Bądźcie dzielni!
Obraz Juraj Varga z Pixabay