Najlepsze gry, czyli w co grać by się nie znudzić – dawne dzieje.
Pewnie posądzicie mnie o to, że jestem stary i na pewno uczyłem się grać na Atari 65 XE z podłączoną stacją dyskietek na 5,25 cala – i pewnie się nie pomylicie, tak właśnie było. Jako dzieciak przepisywałem tony kodu z gazet typu Bajtek aby zagrać w jakąś latającą kostkę. Było czadowo! Człowiek miał przed sobą jakiś mechanizm, a grafikę musiał sobie wyobrazić do tego sam. Takie gry jak river ride, montezuma, pole position, spy & spy przyciągały do czarnobiałych monitorów na długie godziny (tak niektórzy mieli rubinowe monitory – wszyscy się śmiali, że mają kolorowy.. jedno bo jedno kolorowy ale zawsze) Tamte lata minęły bezpowrotnie i to co mamy obecnie na rynku wygląda czasem lepiej niż rzeczywistość. Efekty specjalne rodem z Hollywood… ale czy to wszystko powoduje, że gra się lepiej ?
Tutaj pragnę wyłączyć z pod rozważań grę GTA – uważam ją za najlepszą grę na świecie i prawdopodobnie tak jest a każdy jej nowe wydanie ma to coś co sprawia, że nigdy się nie zestarzejemy :))… ale o GTA innym razem 🙂
Tym razem skupmy się na okolicach roku 2000, kiedy to próbowano wskrzesić wiele z ciekawych tytułów. Rok 2000 zmuszał do przemyśleń, wychodziło wiele wydań milenijnych albo deluxe. Odgrzebywano gry, które kiedyś odnosiły sukces, doprawiano troszkę lepszą grafikę i.. to właściwie tyle. Zaczynamy od strategii. Kiedyś liczył się scenariusz. Strategie bazowały na symulacjach biznesowych. Często były to przemyślane wielopoziomowe algorytmy ekonomiczne, dzięki którym człowiek uczył się podejmować decyzje strategiczne. To nie żart. Wiele gier zostało tak napisanych by menadżerowie firm mogli ćwiczyć właściwie podejmowanie decyzji. Wraz z rozwojem komputerów, strategie te były rozbudowywane o nowe scenariusze oraz lepszą szatę graficzną. Dziś niestety mam wrażenie została jedynie szata graficzna, bo uznano, że wysokiej klasy algorytmy są po prostu za trudne jak na naszą dzisiejszą młodzież. Zapomniano jednak o tych, którzy na strategiach się wychowywali, uczyli się, główkowali by odnieść wirtualny sukces. Strategie tamtych lat pozwalały na całkowite zapomnienie się. Niejednokrotnie odkrywało się, że jest już godzina 5 rano, a na studia wstajemy za 1,5 godziny… ale co tam 🙂 Ostatnio, z racji porządków odkurzyłem nieco szafę z tytułami z tamtych lat. Wrzuciłem je do PC i nic się nie stało – wyszło, że gra za stara i na Windows 10 nie ruszy… niestety jakakolwiek z tych strategii. Nie poddałem się jednak i wyciągnąłem swojego starego peceta z czasów magisterki na windows 7 32 bit i moim oczom ukazały się tytuły z tamtych lat. Pierwsza z pozycji, którą chciałbym przypomnieć to Trafiic GIANT. Gra, w której budujemy infrastrukturę komunikacji miejskiej. Budujemy przystanki, wstawiamy tory, kupujemy najnowsze wynalazki służące do przewożenia pasażerów. Ludzie się cieszą, kasa rośnie. Czujemy się dumni, że nam się udało – i nagle okazało się, że 7 godzin minęło bezpowrotnie. Takie drobne ulepszanie, dochodzenie do małych sukcesów – mawiają na to cele operacyjne – z fotela wstajesz jako człowiek sukcesu. Animacja średnia, wygląd – takie udawane 3d , wszystko oparte o siatkę. Nie udziwnione a przemyślane. Ciągle czekasz na nowy pojazd, na jakąś rewolucję, bo przecież wszystko można zrobić lepiej. Gra kosztuje jakieś śmieszne pieniądze – coś koło 15 zł – co ciekawe można ją jeszcze czasem dostać w sklepach internetowych. Czasem gdzieś zalega na magazynach a jest dużo bardziej wciągająca niż np obecny traffic in motions – współczesny odpowiednik, który poza fajną grafiką, tak na prawdę nie ma do zaoferowania takiej przyjemności. Ze strategiami ekonomicznymi jest tak, że trzeba na prawdę dobrze przemyśleć scenariusz rozgrywki zanim się wprowadzi grę do sprzedaży – mały błąd i wieje nudą. W traffic Giant można grać bez przerwy przez wiele lat.

Druga gra, która pojawiła się w podobnymokresie (1999) to Red Alert 2. Pewnie niejedna osoba, która przeczytała ten tytuł uruchomiła w sobie wielkie pokłady sentymentu, bo była to gra, która pobiła klasyka jakim był Red Alert 1 i stała się zalążkiem całej serii C&C. Red Alert 2 sukces zawdzięczał historycznym odniesieniom do zimnej wojny. Grając można było wcielić się w Rosjan lub Amerykanów. Było tu sporo niepoprawności politycznej… wtedy nikt się tym nie przejmował. Pomijając super bronie, gra pokazywała jak mniej więcej podchodzono do spraw zimnej wojny. Z każdą kolejną misją człowiek coraz częściej sięgał do historycznych tekstów źródłowych, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Strategie miały być ciekawą rozgrywką. Miały uczyć przewidywania – taka rozbudowana partia szachów. Nie mniej jednak, te pozycje, które odwoływały się do historii uczyły szerszego spojrzenia na minioną epokę i pozwalały na wyciągnie historycznych wniosków. Wczuwając się w dowodzenie jednostkami tamtych czasów, miało się wrażenie uczestnictwa w konflikcie, którego skala dla zwykłych mieszkańców była tajemnicą.
Czy umiejętności zdobyte w strategiach przydawały się później ? Tak – zdecydowanie – szybkie podejmowanie trafnych decyzji jest dla mnie dziś bardzo przydatną umiejętnością. W strategiach musisz wszystko optymalizować, zasoby, czas. To tak jak w prowadzeniu firmy. Umiejętności nabyte w grach przydają się każdego dnia. Oceniasz wartość, oceniasz priorytety. Wygrywasz. Ostatnio szukałem alternatywnych pozycji z roku 2017 – coś co ostatnio wyszło na rynek i ma takie walory ja te pozycje z lat 2000. Ku mojemu wielkiemu negatywnemu zaskoczeniu, niestety nie znalazłem.