Perspektywy

Mam z biura piękny widok. Widok na zielone drzewa. Za nimi rozciąga się nowoczesny park biurowy, salony samochodowe, fabryki. Gdzieś tam w oddali kilka kominów i po PRL-owskie osiedla. Widok z ostatniego piętra wieżowca daje poczucie, że wszystko ma się pod kontrolę. Wszystko widać. Łatwiej się planuje. Horyzont kończy się tam, gdzie kończy się wyobraźnia. Nad tym wszystkim niesamowicie niebieskie niebo z niewielką dozą smogu. Dziś wieje, więc jest go tylko trochę, chociaż zaburza on nieco widokową sielankę.

Dziś jest piątek i powoli kończę swoją pracę. Wpisuję ostatnie terminy na kolejny tydzień. W planach zaznaczam cele do zrealizowania i zakładam perspektywy czasowe na ich wypełnienie.

Odchylam się na krześle (wcale się nie odchylającym) i widzę już tylko delikatne chmury nad sobą. Niebo zaraz nade mną. Zaczynam się zastanawiać, czy dobrze robię, czy zakładam właściwe perspektywy. Czy w założeniach i planach wziąłem pod uwagę fakt, że jutro może mnie nie być? Czy wziąłem pod uwagę wypadek choroby swojej lub kogoś bliskiego? Może to dobry wstęp na jakąś reklamę ubezpieczenia, ale nawet oto nie przywróci nam możliwości działania. Planuję tak, jakby jutro było pewne. Planowanie na szeroką skalę 10 lat do przodu.

Trzeba planować, bez tego nie da się żyć. Plany są powiązane z naszymi marzeniami. Marzenia zaś napędzają nas do działania. Widzimy się w roli milionerów, ludzi sukcesu na różnych poziomach – tylko czy to nas do czegoś prowadzi ? Czy da się planować biorąc pod uwagę niepewność jutra?

Staram się znaleźć na to przepis, mniej planowania przychodów a więcej planowania sercem. Bez wysilania norm, a z uwzględnieniem czasu dla rodziny. Mniej finansów więcej relaksu. Do tego trzeba dodać miłość do ludzi. Nie od razu taką bezgraniczną, łatwowierną i zaślepioną. Tylko miłość, dzięki, której nie będziemy obojętni na innych. Ostatnio zwrócono mi uwagę na problem, że bardziej potrafimy współczuć niż cieszyć się z kimś jego sukcesem. Coś w tym jest. Reklamy mówią, to ci się należy, jesteś tego wart, nikt ci nie będzie mówił co masz robić. Jesteś najlepszy i porównując się z innymi szukamy przewagi nad wymyślonym przeciwnikiem. Na siłę szukamy tego co mamy lepsze, by skontrować ewentualne przechwałki tego, któremu tak na prawdę zazdrościmy. Nie umiemy już słuchać, nie umiemy się cieszyć, nie interesuje nas inny człowiek. Umówienie się na grilla niekiedy graniczy z cudem, bo znów ktoś komuś będzie zazdrościł… już nawet samego grilla.

Wracając do perspektyw, to wydaje mi się, że trzeba robić wszystko by stać się mało wyniosłym. Ciężko jest, kiedy odniesiesz jakiś sukces, nawet niewielki, ale nikt nie chce się cieszyć razem z Tobą. Wielu źle życzy, żeby tylko podwinęła ci się noga. Nie pomagają Ci się rozwinąć, woleli by, żebyś raczej był na dnie. Ludzi nie zmienisz, ale siebie możesz, możesz pokazać, że masz wszystko w (…) i nie przejmując się zacząć cieszyć się z dokonań innych, gdzieś na boku robiąc swoje, nie licząc na docenienie, nie licząc na to, że dostaniemy szansę się wygadać.

Planowanie i perspektywy na najbliższy czas to posłuchać innych, cieszyć się ich nawet małymi radościami. Pomyśleć o ludziach nie jak o rywalach ale jak o najbliższej rodzinie, której przecież zawsze dobrze życzymy. Bez liczenia na zysk, że ja mu teraz to on mi kiedyś. Nie… tak po prostu, bezinteresownie. Ja podejmuję wyzwanie 🙂