Święta Bożego Narodzenia

Bóg się narodził i było to już ponad 2000 lat temu. Od jakiegoś czasu jakby nie chce się o tym pamiętać, skupiając się na „białych świętach”, „świątecznym czasie”. Skupiamy się na tym co w istocie nie jest zupełnie ważne. Na prezentach, na wyborze opakowania świąt. Dbamy o wszystko ale nie o prawdziwy sens tych świąt.

A jaki jest ten sens ? Najeść się, odpocząć, zrelaksować ? Obejrzeć Kevina ? Na pewno też, wszak święta bez tych kilku rzeczy po prostu nie istnieją i nie bądźmy święci. Kevin, sernik i drzemka mają swoje święta w każdym polskim domu :). Jest jednak coś poza tym – relacje.

Relacje między ludźmi. Czas na spotkania. Czas na spokojne, niezbyt pośpieszne dowiedzenie się co tak na prawdę dzieje się u rodziny. Wspólne kolędowanie, śmianie się z dawnych czasów… i chociaż dla wszystkich młodych ludzi jest to mało istotne, bo lepiej się wyszaleć, to jak się ma te kilka dziesiątek lat to człowiek zauważa, że tylko budowanie tego typu relacji i dbanie o nie, cementuje rodzinę.

A z rodziną jest kiepsko. Coraz więcej znajomych się rozwodzi. Nie dlatego, że są źli, ale dlatego że w czasie kryzysu nie mają na czym się oprzeć. Nie wytworzyli relacji, które pomagają być im ponad to wszystko co doprowadza do kryzysu małżeńskiego. Skupiamy się na „mieć” a nie „być”. Skupiamy się na „moje” a nie „nasze”. Każdy się realizuje, a nikt nie zapyta jak się czujesz. Nikt nie zaproponuje, żeby tym wszystkim walnąć i wyjechać w te Bieszczady, spędzić chwil kilka ze sobą. Dla dzieci już nie mamy czasu. Ciągle każdy w robocie. Kiedy mieszkałem w Warszawie, tam ludzi wstawali o 7, wychodzili z domu o 8, godzina w drodze. O 9 rozpoczynali pracę o 17 kończyli, godzina do domu, jakieś zakupy i mamy 19 i tak każdego dnia. Koszmar jakiś. Gdzie czas dla męża, żony, dzieci, rodziców znajomych… Korporacja to twoja rodzina, praca, życie, przyjaciele, nie musisz mieć niczego innego. Po kilku latach pracy wypluwa Cię w stanie przed depresyjnym a ty już nie potrafisz ani nawiązać relacji, ani cieszyć się tymi małymi rzeczami. Nie cieszy Cię nić poza dążeniem do sukcesu, który ma jedynie wymiar finansowy, ale nie ma jakiegokolwiek wymiaru społecznego. W rzeczywistości jest się samotnym, bez uczuć, bez tego co w świętach istotne – bez miłości do drugiej osoby. Wypluty i na wpół przetrawiony przez machinę do zarabiania kasy jesteś bez uczuć, bez rodziny, bez kogoś kto przytuli cię dlatego, że masz swoje ja.

Jakie masz marzenia ? Kasa ?…. kasa ? trochę się to wszystko pogmatwało – prawda ? Pamiętasz jak byliśmy mali ? Mieliśmy marzenia zostać kimś wielkim, zrobić coś ważnego dla ludzi. Chcieliśmy porwać ludzi, stać się bohaterem a teraz siedzimy z jednym okiem w telefonie, a drugim przypięty do konta bankowego on-line i sprawdzamy czy przyszło już czy nie.

Teraz możemy sobie spojrzeć na ten świat pokazany przez Tego, który narodził się te ponad 2 tysiące lat temu. Totalne ubóstwo materialne, nie miał konsoli, plazmy najnowszej pralki i wypasionego porsche. Był ubogi materialnie ale miał rodzinę. To wystarcza, by podnieść się z każdego problemu. Ludzie, a w nich Bóg. To on rodzi się w sercach, gdy przestajemy myśleć o sobie, gdy przestajemy być egoistami. To wszystko nie jest proste, ale trzeba czasem się zaprzeć, zrobić ten krok w karierze – wyjątkowo w tył, zacząć zarabiać mniej, mieć więcej czasu i dostrzegać to co ucieka nam każdego dnia – nasze życie, dane przez Pana. Można całe życie przesiedzieć w robocie, a można zrobić coś wielkiego – nie dla siebie, ale dla innych, nawet tych których nie znamy. Nie zaczynaj zbierać pieniędzy dla innych, nie zakładaj kolejnej fundacji, nie stawaj się dobrym pozornie dając coś co nie jest twoje. Weź to co masz i zrób z tym coś. Masz rodzinę – jeszcze się nie rozpadła – to zawalcz o nią. Masz dom, to spraw, by była w nim miłość, masz ogród to zasiej w nim radość i zacznij cieszyć się i doceniać to co masz i kogo masz.

This is SPARTA!! a zasadniczo To Są Święta, to jest właśnie ten czas, żeby wziąć przykład z Pana. Weź coś ze sobą zrób i zacznij być szczęśliwy, bo czasu nie ma tak wiele jak może się wydawać. Kiedyś wszystko się zatrzyma i ktoś u góry zapyta co wziąłeś ze sobą… ja bym chętnie wziął ze sobą wspomnienia o górskich wycieczkach, o pluskaniu się nad wodą, o skakaniu na piasku, wspólnych ogniskach i obozowych śpiewach przy gitarowych nutach… i smak sernika, jedzonego razem z bliskimi.

Przyjdziemy do Pana tak jak on przyszedł do nas. Zróbmy coś dla Niego, a najprościej zrobić coś dla najbliższych bo w nich jest On.

Na te Święta Bożego Narodzenia dużo dobrego :))
życzy Przystanek Gliwice