Zimno mi brrrr

Jak co roku zima zaskoczyła nas wszystkich, serwując doznanie zimna! O tak, wychodząc z domu poczułem się jak w lodówce. Niedobrze – pomyślałem zasuwając do końca zamek kurtki i wsadzając nos tam, gdzie będzie mu najcieplej. Dobrze nam w tym ocieplającym się klimacie. Łatwo się przyzwyczaić do późnowiosennych temperatur pod koniec października. Łatwo zapomnieć, że to jeszcze Polska a nie Włochy. Temperatura we Włoszech zawsze pozytywnie wpływała na radość ludzi, którzy tam mieszkają, chciało im się tworzyć, chciało im się też podbijać inne kraje, ale może nie o tym teraz. Ważne, że zasadniczo im się chciało i nadal chce, chociaż od niedawna przyjęli zasadę – nam się już wychciało teraz niech się chce innym – i bardzo dobrze, prawdopodobnie dzięki temu przesyłają nam przez Alpy coraz to większe zasoby ciepła, żeby i nam się chciało – a czy się chce ? Nooo pewnie! Widać to przede wszystkim w gospodarce, gdy dumnie, ze zniszczoną wątrobą i żołądkiem, co zostało spowodowane nie rzecz jasna alkoholem lecz hektolitrami napoju kawowych bogów idziemy dumnie do naszych prac wyrabiać nasz ulubiony i wspaniały produkt krajowy brutto. Chce nam się od czasu do czasu wtargnąć do supermarketu wychwycić super promocję. Chce nam się… do póki nam się nie przestanie chcieć, a przestaje się właśnie wtedy gdy kończy nam się ciepło i bardzo ciężko wystawić wtedy nos z pod kołdry, nie wspominając o wystawianiu czegokolwiek za drzwi wejściowe. Dlatego jakby to powiedział jeden z towarzyszy z epoki ubiegłej. Obywatele! Damy radę ?! Tak samo też mówi Bob Budowniczy, pomijając słowo „obywatele”, ale mówi do koparki i ciągnika i… i… może nie kontynuujmy, bo się okaże, że nie jest dobrze. Wracając do zimna. To trzeba wymyśleć super tajny plan na jego pokonanie lub rozpoczęcie życia z nim w jako takiej symbiozie. Szwagier niedawno mi powiedział, że warto założyć kurtkę i wówczas zimno nie jest specjalnie dokuczliwe. Pamiętam czasy wczesnego dzieciństwa kiedy rodzice wyznawali tą zasadę z przesadą zakładając do przedszkola milion warstw różnych za ciasnych ubranek (rajtuzy, spodnie ocieplacze, za duży sweter po kuzynie, koszulę, podkoszulek i masę innych uciskających akcesoriów zimowych). Dobra, szwagier ma rację – kurtka jest ok, byle by jej za dużo nie było. Do tego w przepis dajmy czapkę, wielgaśne antypoślizgowe buty…. lub te trochę mniejsze. Dla pań wspaniałe są szpilki – można je użyć jako czekanu. Można wbić się w lód i być mocno stabilnym. Co dalej ? Dalej to trzeba psychologa, który powie nam, że nie będzie tak źle kiedy już wyjdziemy, że płatki śniegu są lepsze od innych białych rzeczy lecących z nieba… lub z ptaka. Chociaż ekolodzy twierdzą, że przy naszej zakwaszonej atmosferze to różnie bywa. OK. Jesteśmy zwarci gotowi i otwieramy nasze drzwi, krok za krokiem coraz szybciej a tu wiosna, bo tyle się zbieraliśmy – taki żart. Trzeba sobie zwizualizować – trudne słowo – co można robić w zimie, bo przecież ona też może być piękna i wspaniała. Gdy jesteśmy dostatecznie dobrze ubrani to przecież można jechać na narty, iść na spacer, na łyżwy, pojeździć na sankach, iść na gofry, poobserwować naturę – jest przepiękna a co najważniejsze można oglądać zmagania skoczków narciarskich, którzy jak ptak i samolot a zapewne nawet jak żółta łódź podwodna będą skakać ku chwale naszego skromnego kraju i radości nas wszystkich. Rozgrzeją atmosferę, a my skromnie, jak cały naród będziemy mogli wtedy wejść pod kołderkę i chwilkę się kimnąć.

Czego i sobie i Wam życzę 🙂